W pułapce nałogu

Witam was serdecznie.

Dzisiaj chciałabym porozmawiać o uzależnieniach. 

Może skupmy się na alkoholu, bo to najłatwiej dostępna używka. Jest niemal wszędzie. Zaczyna się zawsze niewinnie, czyli od spróbowania po posmakowanie, potem przyjemne upojenie, uczucie bezproblemowości i pięknego życia. Szczęśliwy ten kto ma nietolerancję na alkohol. Alkohol to prawdziwa pułapka.  Nawet nie wiemy kiedy w nią wpadamy.      

Zaczyna się od piwa, lampki wina albo drinka, czasem są to słodkie koktajle, ale wszędzie jednak jest zawarty alkohol. Początek w zasadzie jest zawsze taki sam. Pijemy dla rozluźnienia. Wracamy z pracy zmęczeni, poirytowani lub wręcz odwrotnie, zadowoleni z siebie i szczęśliwi, więc należy uczcić ten moment. Alkohol nas zmienia. Sami tego nie dostrzegamy, natomiast ludzie otaczający nas, widzą to bardzo wyraźnie.

Problem zaczyna się w momencie, gdy alkohol zaczyna nam towarzyszyć niemalże każdego dnia. Oczywiście nie dostrzegamy symptomów nałogu, bo cóż to jest jedno piwo czy jeden drink. Tu chodzi o systematykę, która wkrada się w nasze życie powoli, ale skutecznie. Ponieważ tolerancja na alkohol rośnie, nie wiemy kiedy okazuje się, że musimy podwoić dawkę, potem potroić itd.

Na początku każdy alkoholik poszukuje towarzystwa, w późniejszym etapie już to towarzystwo nie jest mu potrzebne ,gdyż zaczyna się ukrywać ze swoim nałogiem. Oczywiście nie nazywa tego uzależnieniem, tylko chęcią wypicia wtedy, kiedy on chce, a nie kiedy towarzystwu pasuje. Życie zaczyna się walić jak „domek z kart”. Pojawiają się zaniedbania, apatia, często popadamy w depresję alkoholową, jesteśmy skonfliktowani z rodziną, przyjaciółmi itd. Reagujemy agresywnie na wszelkiego typu sugestie, iż powinniśmy udać się do specjalisty. Działa to na nas jak „płachta na byka”, bo przecież doskonale wiemy, że my nie jesteśmy alkoholikami, gdyż: chodzimy do pracy, wracamy na własnych nogach do domu, jesteśmy dobrze ubrani, dbamy też o partnera czy partnerkę, odprowadzamy dzieci do szkoły, wychodzimy na spacery, wszystko wydaje się pod kontrolą. Otóż nie! 

Alkoholizm to bardzo niszczycielska choroba! Nie tylko niszczy relacje, ale bardzo rujnuje zdrowie. Mimo wielu danych dotyczących choroby alkoholowej , mamy bardzo duże opory do podjęcia leczenia. Co nas najczęściej do tego zmusza? 
Szanowni Państwo, największym „batem" dla alkoholika jest utrata zdrowia, czyli: marskość wątroby, rak trzustki, cukrzyca i tym podobne choroby. Kolejną rzeczą jest utrata pracy, rozpad związku, agresja, która łączy się najczęściej z założeniem niebieskiej karty lub ciągłych wizyt policji, opieki społecznej itd. Mimo powyższych problemów, człowiek uzależniony nadal nie chce tego sobie uświadomić, dlatego tak bardzo potrzebne jest wsparcie rodziny i przyjaciół. 

Na czym ma polegać wsparcie? Przede wszystkim wsparcie, to nie współuzależnienie i pomoc np. w zdobyciu alkoholu, pożyczek itp. Wsparcie to próba nakłonienia alkoholika do terapii. W terapii alkoholowej najlepiej sprawdza się terapia grupowa. Dlaczego? Dlatego, że w terapii grupowej siedzą ludzie z tym samym problemem lub podobnym, nie wstydzą się siebie I swobodnie opowiadają o swoim życiu z okresu przed piciem i po. Taka integracja jest bardzo wspierająca dla każdego z uczestników. Do tego dochodzi pomoc psychoterapeuty.

Nałogi to temat morze, bardzo trudny dla pacjenta jak i psychoterapeuty. Wsparcie jednak w takich sytuacjach jest niezbędne. Dlatego moi drodzy, jeżeli widzicie u siebie lub u partnera symptomy uzależnienia, zacznijcie rozmawiać. Nie pozwólcie, by wasze życie opanował „intruz” w postaci używek.

Nie czekajcie więc na sięgnięcie przysłowiowego „dna”, tylko pomóżcie sobie i skorzystajcie z terapii.